Archiwum grudzień 2004


gru 21 2004 Bez tytułu
Komentarze: 9

Siedzę sobie na dupie 10 godzin w pracy. No dobrze nie całe dziesięć w końcu mam 2 przerwy po 20 minut,(na których i tak siedzę). Uśmiecham się głupawo, mówię „dzień dobry”, „ dowiedzenie”, „w czym mogę pomóc”. A przede wszystkim próbuję ocalić te resztki intelektu, których jeszcze nie zniszczyła najbardziej głupawa praca pod słońcem. Najgorsze w tym wszystkim jest to, że w czasie deszczu dzieci się nudzę i kombinują.Dziś pomiędzy liczeniem samochodów na pobliskiej ulicy i wpatrywałam się na pana, który robił „marmur”- myślałam. Ja naprawdę starałam się nie myśleć, ale ten pan był tak odrażający, że nie dało się na niego spoglądać, a do tego ta mgłą ograniczająca widoczność. Po prostu nie dało się. I co? – wymyśliłam sobie, że nie idę na sylwestra. Bo niby, po co mam gdzieś iść, skoro na najlepiej zapowiadającej się imprezie, do połowy zaproszonych odczuwam, co najmniej niechęć. Niby szklanka może być do połowy pełna. Ale ja wolę spędzić noc w łóżku z dobrym ciastem i gorąca czekoladą niż na imprezie z kilkoma wnerwiającymi mnie jednostkami.

.

tusiai : :
gru 17 2004 Bez tytułu
Komentarze: 9

Jestem „ bez sensu”. Bez możliwości zreformowania, zamknięta w niezmiennych stereotypach zachowań. Znieczulona do granic absurdu. Dlaczego?- Bo nie mam siły, życie jest piękne, próba zmiany rzeczy niezmiennych nie ma sensu. Odpowiedzi można wyliczać bez końca, ale konkluzja zawsze będzie ta sama „ jestem całkowicie bez sensu”, zdaje sobie z tego sprawę, ale nic z tym nie zrobię. Ponieważ- nie umiem. A może nie chcę, albo się boję. Zresztą, jakie to ma znaczenie, skoro wynik będzie i tak ten sam. Koniec końców i tak zareaguje schematycznie, nieumiejętnie, niemądrze....i znów będę bez szans

tusiai : :
gru 15 2004 Bez tytułu
Komentarze: 4

Poproszę: Nobla, Oskara, czy co tam się przyznaje za innowacyjne wynalazki, niewyobrażalna pomysłowość i niewiarygodną inteligencję. Nawet przy mojej wielkiej skromności muszę stwierdzić: jestem cudowna. Może i rozpoczęcie akcji „dożywianie” wiąże się z koniecznością codziennego stania przy garach i  przywożenia gorącego obiadu pannie A, ale ja pomagam a mój kodeks etyczny został nienaruszony. I jak tu się nie zachwycać? No dobrze taki sposób wybrnięcia z sytuacji, powstał całkowicie przypadkiem, ale i tak jestem zadowolona.

 

 

tusiai : :
gru 08 2004 Bez tytułu
Komentarze: 8

 

Uwielbiam takie dni. Deszcz pada, ziąb na dworze nie do wytrzymania. Co i tak nie ma wielkiego znaczenia, gdyż i tak ból uniemożliwia mi poruszanie. Właśnie w takie dni, zawsze dzieją się najfajniejsze rzeczy. Dziś rozrywki zapewnił mi, mój niezłomny przyjaciel pan O. Po tradycyjnym jedzeniu i piciu. „.... z pewną taką nieśmiałością...” zapytał: czy nie pomogłabym jego dziewczynie? Moja odpowiedź powinna brzmieć – tak. No właśnie powinna, ale........Czy dla dobra drugiego człowieka można nagiąć swoje zasady moralno- etyczne? Oczywiście na tym nie kończy się cała zabawa, w końcu wszyscy (a zwłaszcza ja) uwielbiają sobie utrudniać życie. Nie należy przecież zapominać, iż jedną z moich podstawowych zasad jest niesienie pomocy innym. I tak znalazłam się między młotem a kowadłem.

Właśnie w takich chwilach żałuję, że w zamierzchłych czasach nie utleniłam sobie włosów, przykleiłam tipsów i pozostałam na rozwoju osobowym równym amebie. Moje życie kręciłoby się wokół imprez, chłopaków, a główny problem dotyczyłby koloru bluzki, jaką miałabym założyć na następną dyskotekę. Tak wiem, że w zasadzie nie powinno wartościować się problemów.  Gdyby tak była  to dylematy etyczne nie zaprzątałyby mi głowy. A odpowiedni strój z całą pewnością wpływałby na mój stan psychiczny. Ale co z tego, że to wiem? I tak, dziś najchętniej wsadziłabym nogawki obcisłych dżinsów do kozakowych szpilek i uśmiechała się promiennie.

To oczywiście kłamstwo, ale za to jakie przyjemne. Jestem tym kim jestem, bo zawsze chce postąpić: dobrze, poprawnie, moralnie, słusznie, etycznie etc. Ale tym razem cokolwiek nie zrobię jedna z moich zasad zostanie mocno naruszona.

 I właśnie, dlatego dziś wolałabym dostać migreny po przeczytaniu nowego cennika modnego solarium.

tusiai : :
gru 01 2004 Bez tytułu
Komentarze: 10

Jakem atrakcyjna, inteligentna i utalentowana kobieta przyrzekam, co następuje: jak jeszcze raz ktoś przywita mnie tym przecudnym zawołaniem „cze”, ja odpowiem „gewara”. O co do licha chodzi z tym, „cze”? Ja wcale nie mam zamiaru szukać gruszek na wierzbie i oczekiwać by wszyscy moi współrozmówcy mówiąc posługiwali się zdaniami złożonymi. Naprawdę w zupełności wystarczyłoby gdyby w całej swej łaskawości nie dokonywali gwałtu na moich uszach i w akcie komunikacji używali pełnych słów.

Oczywiście bezmiar mojej niewiedzy może być tak wielki, iż nie dostrzegam tego, że „cze” jest nową forma masońskiego zawołania. Jeśli tak jest, to ten zlepek literowy nie jest jedynie emanacją całkowitego zaniku mózgu, a wręcz przeciwnie otwiera on świat na inny poziom egzystencji, którego ja nigdy nie poznam.

 Choć prawdę mówiąc jest mi obojętne czy używanie tego „czegoś” jest związane z ograniczonymi zdolnościami intelektu, czy też przynależnością do jakiegoś tajnego stowarzyszenia. Gdyż  za każdym razem jak słyszę „cze”, „nara” czy „pozdro”. Mam ochotę kupić małą zgrabną kaburę,  wsadzić do niej firestara(kaliber dziewięć milimetrów) i w razie konieczności starzelac z niego do ignorantów.

Nie wiem jak na to zareaguje reszta ludzkości, ale mój świat na pewno dzięki temu będzie piękniejszy.

tusiai : :