lis 16 2003

Bez tytułu


Komentarze: 3

Gdy po kilku godzinach wyłączyłam komputer, wzięło mi się na myślenie. Wiem, że myślenie jest przereklamowane i w dłuższym rozrachunku przynosi więcej strat, ale ja jakoś nie mogę się bez niego obejść.

Do tej pory zazdroszczę swojej sąsiadce, której jedynym zmartwieniem jest to czy “Marcysia ze Złotopolskich urodzi dziecko” .

Czy nie było by cudnie nie roztrząsać problemów egzystecji, ba nawet nie wiedzieć że one istnieją?

Życie bez zmartwień i trosk-marzenie!!!!!

Tylko jaka cenę trzeba zapłacić za ich brak?

Czy cieszyła bym się z tych małych rzeczy, które mi się przydarzają? Czy bez głębszej analizy poznała bym naprawdę ludzi? I czy wiedział bym kim jestem i czego chce?

Może rzeczywiście moja sąsiadka nie ma zmartwień i na swój własny prywatny sposób jest szczęśliwa. Ale ja po sto kroć wole “cierpieć” i myśleć.

tusiai : :
and
25 listopada 2003, 09:44
Więc cierpcie za miliony ;)
16 listopada 2003, 14:39
taa..ja chyba też wolę myśleć! kiedyś "ktoś mądry" (tatuś!);) powiedział mi, że wiedza obciąża psychikę! stwierdziłam, że gada bzdury, bo zrozumieć to znaczy przebaczyć, a kiedy się przebaczy,to żyje się łatwiej... jednak z wiekiem to przekonanie trochę się wypala i chyba za jakiś czas przyznam tatuśkowi rację... ale zdolność do roztrząsania egzystencjalnych problemów, to zdaje się cecha wrodzona, więc...ee tam! - już się sama w tym pogubiłam!
16 listopada 2003, 12:49
A ja nie. Ale "woleć" to ja sobie mogę, a i tak wszystko będzie jak jest. "Niemyślenie" to trudna sprawa, nie da się tego nauczyć. Chociaż próbowałam.

Dodaj komentarz