korzenie
Komentarze: 8
Jechałam „wieśbusem”, zza okna mijałam klasyczne widoki. Niewielkie sklepiki, przed nimi panowie z napojami w szklanych zwrotnych butelkach. Gdyby, któryś z nich zapytał się mnie „zamieni się pani z nami na życie” – zgodziłabym się bez wahania. Miałam się nie przejmować tym razem być twardą. Miałam przejść nad tym do porządku dziennego, żyć tak jakby się nic nie stało. A - straciłam złudzenia. Kilka kopniaków w dupę w jednym dniu, każdego może zniechęcić. A dla mnie, to kolejne gwoździe do trumny. Może na niektóre rzeczy jestem bardziej wyczulona, ale ja tak nie potrafię. Nie mam siły udawać, że nic się nie stało, nie mogę po raz kolejny nadstawić drugiego policzka. Wiem, że niektórych rzeczy się nigdy nie nauczę. Kiedyś zdarzało mi się prosić o pomoc, skutek tego był zawsze taki sam. Teraz już się nie przełamię, nie odważę. Już jest na to za późno, o wiele za późno. To co dla niektórych jest proste i oczywiste, dla mnie zawsze będzie nie odkrytą planetą. Miejscem do którego nigdy nie dotrę. Wlewany w siebie alkohol, powstrzymuje atak płaczu. Doskonale wiem co się ze mną dzieje. Wracam do starych wzorców zachowań. Poddałam się. Po dwóch latach nieustannej walki zbrojnej - miałam prawo.
Dodaj komentarz