Archiwum 21 grudnia 2004


gru 21 2004 Bez tytułu
Komentarze: 9

Siedzę sobie na dupie 10 godzin w pracy. No dobrze nie całe dziesięć w końcu mam 2 przerwy po 20 minut,(na których i tak siedzę). Uśmiecham się głupawo, mówię „dzień dobry”, „ dowiedzenie”, „w czym mogę pomóc”. A przede wszystkim próbuję ocalić te resztki intelektu, których jeszcze nie zniszczyła najbardziej głupawa praca pod słońcem. Najgorsze w tym wszystkim jest to, że w czasie deszczu dzieci się nudzę i kombinują.Dziś pomiędzy liczeniem samochodów na pobliskiej ulicy i wpatrywałam się na pana, który robił „marmur”- myślałam. Ja naprawdę starałam się nie myśleć, ale ten pan był tak odrażający, że nie dało się na niego spoglądać, a do tego ta mgłą ograniczająca widoczność. Po prostu nie dało się. I co? – wymyśliłam sobie, że nie idę na sylwestra. Bo niby, po co mam gdzieś iść, skoro na najlepiej zapowiadającej się imprezie, do połowy zaproszonych odczuwam, co najmniej niechęć. Niby szklanka może być do połowy pełna. Ale ja wolę spędzić noc w łóżku z dobrym ciastem i gorąca czekoladą niż na imprezie z kilkoma wnerwiającymi mnie jednostkami.

.

tusiai : :