Archiwum grudzień 2003, strona 1


gru 13 2003 Bez tytułu
Komentarze: 23

Leżę sobie w białej wannie

I rozmyślam nieustannie

Czemu gdy nogi wyjmuje z wody

Nogi się robią ciężkie jak kłody

A gdy z powrotem nogi do wody wsadzę

Nogi od razu tracą na wadze

To wierszyk , a raczej jego fragment który mówiłam w przedszkolu pani pielęgniarce. Nie chce się chwalić swoja super pamięcią ;), dzięki której pamiętam coś czego uczyłam się dwadzieścia lat temu. Poemat ten utkwił mi w pamięci, gdyż uważam dzień, w którym go recytowałam za jeden z najlepszych w życiu.

Wiem, ze nie odkrywam nowej Ameryki stwierdzeniem “najlepsze wydają się minione chwile”. Zadaje sobie jednak pytanie dlaczego?

Znam mechanizm wyparcia. Zdaje sobie sprawę, ze bardzo szybko zapominamy o złych chwilach, a jednocześnie wywyższamy te dobre.

Jednak to nie tłumaczy do końca, dlaczego zamiast z chwili obecnej, wolimy cieszyć się z tego co minęło?

Czy naprawdę aż tak trudno odczuwać radość z powodu tych drobiazgów, które przytrafiają się nam każdego dnia?

Dlaczego oceniając teraźniejszość “wolimy” pamiętać o tym co złe?

Znowu postawiłam pytania, na które nawet nie raczyłam odpowiedzieć. I tu nasuwa mi się kolejna myśl: Dla mnie chyba najważniejsze jest stawianie pytań, a odpowiedzi są jedynie produktem ubocznym.

tusiai : :
gru 11 2003 Bez tytułu
Komentarze: 21

Wieść o moim postanowieniu rozeszła się lotem błyskawicy. Oto treść sms-a jaką przysłał mi mój znajomy “hahahahahahahahahahahahahahahahahahahahahahahahahahahahahaha”

Dlaczego większość ludzi, mój zamysł natychmiast uważa za mało realny. Wiem, że ja jestem postrzegana jako ironiczny cynik, ale to chyba nie jest wystarczający powód aby z góry przekreślać mój zamysł?

Dowiedziałam się też, że problem nie leży w irracjonalności mojego zamysłu.

Co jest?

Słowo “niemożliwe” już dawno wykreśliłam ze swojego słownika. Do tej pory wystarczała mi odrobina samo zaparcia, ciężka praca i zawsze osiągałam zamierzony cel. Wiem, że brzmi to trochę idyllicznie, ale jak na razie nie odczułam na własnej skórze znaczenia słowa porażka. A więc dlaczego ludzie którzy mnie znają, tym razem nie wierzą w mój sukces?

A co jeśli sprawa jest o wiele głębsza. Może po prostu trudno przyjąć do wiadomości to , że człowiek może zmienić swoje przyzwyczajenia.

Znając wpływ hormonów na nasz organizm i skutki uwarunkowania społecznego, mi też trudno jest uwierzyć w to by człowiek z dnia na dzień zmienił schemat swojego postępowania.. Ale homo sapiens to chyba coś więcej niż biologia i wpływ środowiska.

Czy uzbroiwszy się w wiedzę zapomnieliśmy o sile sprawczej naszych umysłów? Jeśli tak, to ja rezygnuję z tej zabawy. Chcę w ciąż wierzyć, ze zachowaliśmy jakąś siłę sprawczą.

Nie zgodzą się z opinią, że nasz charakter, a przez to i nasze działanie nie zależy od nas samych. Może nie tyle “nie zgadzam się” co nie chcę się zgodzić. Nie odpowiada mi wizja świata, w którym nie wiele ode mnie zależy. Nie akceptuje go.

W moim świecie chcieć wciąż oznacza móc .

tusiai : :
gru 09 2003 Bez tytułu
Komentarze: 8

Mam postanowienie przednoworoczne.

Kończę z ironią, cynizmem, a już na pewno nie będę reagować na ludzka głupotę i ignorancję.

Nic absolutnie nic nie doprowadzi mnie do stanu irytacji. Nawet mój ulubiony sąsiad, chwalący się posiadaniem całej dyskografii DJ Bobo w okolicy 24. Nie będzie wstanie mnie zdenerwować.

Od dziś jestem miłą, uroczą, delikatną kobietą – do świąt. Przynajmniej do świąt.

tusiai : :
gru 08 2003 Bez tytułu
Komentarze: 7

W końcu byłam u lekarza. Nie była to moja pierwsza wizyta, ale do tej wybierałam się jak sójka za morze. Było mi posłuchać się resztek mojej intuicji. Pozostać w domu , przeczytać po raz enty “ Proces”, albo coś Witkacego lub obejrzeć “Star Trek”. Tak z całą pewnością było by to bardziej powiązane z rzeczywistością niż wizyta w przychodni.

Nie mam zamiaru zagłębiać się w moją ulubioną kategorię “pań z okienka”( mam za mało środków uspokajających).

Przeżywszy spotkanie z tymi uroczymi paniami weszłam pełna werwy do gabinetu(o dziwo nie było kilometrowej kolejki). I słyszę:

Dzień dobry

Jak każdy kulturalny człowiek odpowiadam dzień dobry i mniej więcej tak toczy się rozmowa:

I jak mniej panią boli? W zasadzie tak A więc proszków pani nie chce? Wolałabym ich nie brać, ale może jest cos jeszcze co pan doktor mógłby mi zalecić? Musi pani się oszczędzać. Im mniej wysiłku tym dłużej będzie pani na chodzie. Ale przecież jak nie będę ćwiczyć to degeneracja nastąpi szybciej Ma pani racje A więc co ja mam robić? Bo jakoś specjalnie nie mam zamiaru dać się pokroić Przede wszystkim jak pani już wie operacja to tylko czasowe i nie pewne rozwiązanie. Jedyne co mogę pani doradzić to wypracowanie własnego schematu działań. Musi pani sama ustalić co pani pomaga. A jeśli będzie pogorszenie to zapraszam ponownie.

Naprawdę niewiele spodziewałam się po tej wizycie. Miałam dostać proszki przeciwbólowe, skierowanie na kolejna turę fizykoterapii i już. Ale jak mi doktor nauk medycznych mówi “jak panią boli to proszę odpoczywać, a jak nie boli to proszę w granicach rozsądku normalnie funkcjonować” to mnie krew zalewa. Kaszpirowski, Nowak i im podobni powiedzieliby mi to samo. Po jaka cholerę studia medyczne trwają tyle lat skoro i tak lekarze niczym znachorzy każą mi stworzyć własna metodę. I to w tak "gównianej" chorobie

tusiai : :
gru 07 2003 Bez tytułu
Komentarze: 9

Dostałam czekoladki od swego wielbiciela!

Po co?

No ja lubię czekoladki, ale po co?

Co on sobie myślał mi je dając?- “...To co, że od pół roku daj Ci kosz, uważam za najbardziej obleśną osobę na świecie. To nic! Teraz gdy już dostałam czekoladki, mogę rzucić się Tobie na szuję i błagać Ciebie o choćby sekundę przy Twoim boku. Bo sekunda z Tobą będzie niczym wieczność z innym...”

Na pewno tak było. To efekt wyparcia, bo inaczej na pewno pamiętałabym tak znaczące słowa.

Dawno, dawno temu w odległej galaktyce.........czyli w okolicach szkoły średniej. Miałam takie jedno wielkie marzenie. Chciałam mieć adoratora. Takiego najzwyklejszego, który chodziłby za mną jak cień, powtarzał iż jestem piękna itp.

No i moje niewinne marzenie spełniło się!

Niestety- stało się moim największym koszmarem. I to nie dlatego, że mój adorator nie jest taki jaki bym chciała aby był. Gdyż on nigdy nie miał być konkretny. Po prostu miał być.

Dlaczego marzenia mają to do siebie, że w momencie ziszczenia najczęściej nie pasują do rzeczywistości?

Czy tak samo jak ideały, marzenia są po to żeby do nich dążyć?

Odnoszę wrażenie, że w momencie urzeczywistnienia się mojego marzenia, straciłam coś bardzo cennego. Nagle coś co było prawie od zawsze we mnie, przestał być moje. Stając się realne, zostało własnością wszystkich. Teraz jest częścią szarej rzeczywistość. A przez to przestało być piękne i niepowtarzalne.

Może jednak nie wszystkie marzenia powinny się spełniać. Ponieważ marzenia są piękne , wtedy gdy pozostają jedynie, a może aż marzeniami.

tusiai : :