Komentarze: 7
Ciężka sytuacja na rynku pracy sprawiła, iż nawet na najbardziej banalne stanowisko przychodzi ponad 200 ofert pracy. A jak wiadomo bezrobocu trzeba przeciwdziałać, więc ja te oferty czytam. I dostaję paranoii.
Oczywiści „zapomniał wół jak cielęciem był”, ale potencjalni kandydaci....... No cóż zaczynam inaczej patrzeć na stopę bezrobocia w Polsce. Pomijam ludzi któży zamieszczają w CV skończone przez siebie podstawówki, a do osiągnięc zaliczają stypendium na najniższym szczeblu edukacji. Jakaś kobieta chwaliła się że zna 5 języków z tego wszystkie afrykańskie, inna napisał że „nie mam żadnego dośwśiadczenia w tym kierunku, ale chcę tą pracę, bo jestem bezrobotna” Lecz do moich absolutnych faworytów zaliczam dziewczynkę, która poprosiła mamę aby zadzwoniła. Dzięki temu usłyszałam „ Dziedobry jestem mamą K....., córka prosiłą mnie abym czegoś się dowiedziała o tej pracy” .
Rozmowy kwalifikacyjne, to zupełnie inna historia. Nie jestem przesadną tradycjonalistką zakochana w konwenasach, ale jak ktoś przychodzi mi w jeansowym czymś na rozmowę lub nie wie czym się firma zajmuje, to mnie aż skręca. Koniec tej opowiastki jest taki, że od miesiąca nie możemy nikogo znaleść do biura, a ja dostaje drgawek na myśl o kolejnym CV