Komentarze: 14
To nie tak, że się nie staram. Po prostu są dna, od których nie można się odbić. Zawsze gdy zaczynam mieć nadzieję, okazuje się iż podskoczyłam jedynie na 20 cm. Upadek nie jest wtedy bolesny, raczej przygnębiający. A może mi się już nie chce po raz kolejny próbować? Nie mam siły na wyższe odbicie, kolana odmawiają mi posłuszeństwa(przynajmniej odkryłam skąd mam tą gównianą chorobę). Najzabawniejsze w tej historii jest to, że z czasem "miejsce", od którego uciekałam stało się jedyną pewną rzeczą w moim życiu. Jakiś morał? Każdy sam odpowiada za swoje czyny, dlatego też nie depczcie zieleni.