Powinno być teraz coś optymistycznego. A przynajmniej zgryźliwego i ironicznego. Ale jeszcze nie nadszedł na to czas. Teraz muszę przewartościować swoje piorytety. Zastanowić się nad własnym życiem, pomyśleć...... Zgadza się, będę myśleć. Co nie nie jest zbyt częste i nastepna okazja może przytrafić sie dopiero za jakieś kilka lat. Najwyższy czas otworzyć swoje pamietniki i złotymi zgłoskami zapisać- Tusia myśli.
Nie można przecież przez całe zycie być telefonem alarmowym, instytucja pomocową. Parę dni temu na moje pytanie dlaczego ludzi proszą mnie o radę, usłyszałam "bo ty jesteś osobą , która nawet jeśli ma problemy, to samo sobie z nimi radzi".
Zabawne. Zgadza się sama sobie radzę, tylko co było pierwsze jajko czy kura? Radzę sobie sama z problemami bo taka już jestem, czy też radze sobie sama bo ich prawie nikt nie dostrzega? No może nie tyle nie dostrzega, co ja je tak głęboko ukrywam.
Nie mam już siły wysłuchiwać problemów innych i traktować ich jak własnych. Zdaje sobie sprawę jaki to ma wyraz, siedzę sobie przed komputerkiem i zachwalam jak to pomagam innym. Ale ja chyba zatracam siebie w sprawach innych.
W zasadzie sprawa wydaje się prosta. Wiem na czym polega mój problem i jak jemu zaradzić. A jednak, nie potrafię.... Za każdym razem gdy próbowałam to zmienić, ponosiłam kleskę. Prawdę mówiąc, za każdym razem gdy rezygnowałam z czegoś dla dobra innych. Postanawiałam sobie, że to ostatni raz. Przecież za dużo mnie to kosztuje. A jednak niczym alkoholik, powracałam do nałogu. Śmieszne uazleżniłam sie od pomagania innym.
Dlaczego? Przecież to oczywiste.
Tym razem było(wzasadzie jest)tak samo. Pomogłam. Oczywiście teraz przez to najszczęśliwsza delikatnie mówiąc nie jestem, ale dzięki mojemu uczynkowi ta osoba z całą pewnościa szczęście osiągnie.
Jak ja w takich chwilach chciałabym być egoistą. Normalnie byłoby to coś złego, ale ja już nie chcę stawiać sobie dobra innych za cel nadrzędny.
Może tym razem mi się uda. Może już, za jakiś czas trochę mniej będę mniej patrzyła na innych. Bo z tym pomaganiem jest chyba jak z bulimią. Przecież nie można całkiem zrezygnować z jedzenia.
Ps. Armanda aresztowali :)