W zasadzie powinnam się przyzwyczaić. To przecież nie zdarzyło się po raz pierwszy. A mimo to- pełne zaskoczenie. Czuje się jak idiota. Upośledzenie umysłowe w stopniu ciężkim. Po raz kolejny.
Dlaczego?
Przecież lubimy to co znamy. No tak, nie ma to jak odnajdywanie w każdej sytuacji pozytywów.
Jakieś wnioski?
Żadnych! Przecież jestem kretynką.
Konsekwencje?
Ogromne i nieodwracalne. Przecież jestem kretynką.
Dlaczego piszę o tym w święta?
Nie dla tego, że jestem kretynką. To przecież czas refleksji i zadumy. Mam dość siedzenia przy stole, mówienia: „ wujku ja nie mam żadnych blantów, przykro mi ”. No i to idealny okres no potwierdzenie wszystkiego. Kolejna taka sama sytuacja, te same wzorce zachowań.
Właściwie sama naważyłam sobie tego piwa. Pierwszy impuls , a później samo nakręcająca się spirala zdarzeń. Ze strachu nie robię nic. Właściwie nie robiąc nic, robię bardzo dużo.
Pamiętam sam początek. Bolesny żart. Cała reszta potoczyła się sama. Wszystko szło bardzo łatwo i prosto. Generalizacja bodźca, osób uczestniczących. Wycofanie. Zostawiłam ich wszystkich, ludzi którym tak wiele zawdzięczałam. Którzy dali mi tak wiele, a jednak potrafili ...........
Dlaczego?
Przez to co zrobili, ze strachu, przeze mnie. Właściwie wszystkie odpowiedzi pasują.
Dlaczego jestem kretynką?
Nauka nie poszła w las. Wiedza stała się przedziwną hybrydą, ale jest. Znów ją wykorzystałam.
Zamykam się, uciekam. Po prostu znikam. Nie jestem tym kim byłam, tym kim chciałam być.
Co jest w tym najgorsze?
Nie przejmuj się, będzie lepiej. Może zrób coś?
Spokojnie mogę opublikować książkę „ 1002 sposoby wchodzenia z butami w czyjeś życie”. Może robię to samo. Tyle, że „wchodzę” jedynie zaproszona. Dlaczego wiec, na siłę co poniektórzy chcą mnie uszczęśliwić? Jeśli dziwi są zabarykadowane, to chyba komunikat jest prosty? – nie wchodzić!
Sama chce być Demiurgiem swojego życia. A innym wara. Jeszcze nie teraz, może nigdy, ale to ma być mój własny i prywatny wybór.